Polskie Państwo Podziemne - Proces Czternastu
Felieton Tadeusza Kaweckiego z biuletynu "Ostróg" Nr. 70 z czerwca 2009r.
Temat, który chcę tutaj poruszyć znany jest jedynie historykom, i to nie wszystkim,
gdyż dotyczy pierwszej, sowieckiej okupacji Lwowa, a tego w czasach PRL-u nie uczono
nawet na studiach. I tak jak po przemianach ustrojowych w 1989 r.
do świadomości Polaków
dotarła w końcu sprawa "Procesu Szesnastu" o porwaniu przez Sowietów w marcu 1945 r,
przywódców Polsklego Państwa Podziemnegoi "sądzeniu" ich w Moskwie w czerwcu 1945 r.
Już po zakończeniu wojny w Europie, to o "Procesie Czternastu" niewiele wiedzą nawet starsi
Polacy interesujący się losami Polski w czasie II Wojny Światowej. A przecież "Proces
Czternastu" to pierwsze, poważne osłabienie aresztami organizującego się polskiego
podziemia na południowych Kresach i pierwszy zbiorowy proces pod pierwszą okupacją
sowiecką. We wszystkim pierwszeństwo. Należy też dodać, że czternastu jest liczbą umowną,
gdyż aresztowanych działaczy niepodległościowych było znacznie, znacznie więcej. Były też
inne równoległe procesy często także kończące się wyrokami śmierci. Jednakże tych czternastu aresztowanych w marcu - kwietniu 1940 r., a sądzonych w listopadzie tegoż roku
to trzon ZWZ-1 i do pewnego stopnia symbol polskiego oporu przeciwko zniewoleniu
i sowieckiej okupacji. A opór ten organizowano jeszcze przed wkroczeniem Sowietów do
Lwowa. Identycznie zresztą jak przed wkroczeniem Niemców do Warszawy. Przy okazji omawiania "Procesu Czternastu" chciałem także rzucić nieco światła na wydarzenia we
Lwowie w pierwszym okresie okupacji sowieckiej.
Jak wiadomo akt oddania Lwowa Sowietom został podpisany 22 września 1939 r.,
ale jeszcze przed wkroczeniem Armii Czerwonej do Polski Naczelny Wódz E. Rydz-Śmigły
wydał rozkaz o tworzeniu ruchu oporu i działaniach dywersyjnych
na tyłach Niemców, których
miano zatrzymać na tzw. przedmościu rumuńskim. Niemcom nie udało się otoczyć i zniszczyć
polskich sił zbrojnych na linii Wisły i duże formacje polskiego wojska były kierowane
na przedmoście rumuńskie na Pokuciu, na terenach, ogólnie rzecz biorąc, u zbiegu granic
polskiej, rumuńskiej i węgierskiej. Na tym przyczółku rumuńskim sztab Naczelnego Wodza
zamierzał zorganizować długotrwałą obronę aż do ofensywy Aliantów z zachodu. Wkroczenia Sowietów nie przewidywano mimo niepokojących meldunków wywiadu o gromadzeniu się
ich wojsk na wschodniej granicy, zakładano natomiast że Niemcy będą nacierać na
zgromadzone na przedmościu polskie oddziały.
Aby osłabić siłę tego natarcia należało dezorganizować dowozy zaopatrzenia, niszczyć transport, itp. Do tego potrzebni
byli
odpowiednio zorganizowani ludzie, zakonspirowani na tyłach wroga żołnierze w cywilnych ubraniach, łącznicy, lokale, itp, a więc konspiracja na dużą skalę. Pierwszy taki rozkaz został
wydany w formie ustnej 13 września z miejsca postoju sztabu NW w Młynowie koło Łucka na Wołyniu a bezpośrednim adresatem był jeden z pierwszych
pomysłodawców tego typu przedsięwzięć, były wojewoda wołyński Henryk Józewski, który sam zgłosił się z konkretnym
projektem tworzenia polskiej partyzantki na południowym Polesiu w oparciu o miasteczko
i powiat Stolin. Drugi rozkaz, już bardziej konkretny, został wydany w Kołomyi po otrzymaniu
wiadomości '0 wkroCzeniu Sowietów. Rozkaz ten mówiący o konieczności stworzenia konspiracyjnej
organizacji na wzorcach Polsktel Organizacji Wojskowej sprzed l Wojny Światowej
został wysłany łącznlkowym samolotem i dotarł do rąk generała Sosnkowskiego przebijającego się
na czele grupy wojsk z Brzuchowic do Lwowa. Prawdopodobnie lotnik nie mógł
wylądować w samym Lwowie. Ten sam rozkaz poszerzony o potrzebę zorganizowania Szlaków kurierskich z Polski na Węgry został wysłany przez Naczelnego Wodza Rydza-Smigłego do Lwowa i do Stanisławowa już po przekroczenlu granicy z Rumunią, a wysłannikami byli
ppłk K. Iranek-Osmecki, późniejszy szef wywiadu Komendy Głównej AK oraz mjr Jan
Mazurkiewicz, późniejszy ppłk "Radosław" szef Kedywu Komendy Głównej AK. Tematem na
sensacyjn .film było dostarczenie wykradzionym z internowania samolotem własnoręcznie
napisanego na skrawku jedwabiu przez marszałka Rydza-Śmigłego rozkazu z Rumunii do
Warszawy, gdzie trafił 26 września 1939 r. do rąk generała J. Rómmla i był podstawą powstania
Służby Zwycięstwu Polski, ale tym tematem nie będziemy się obecnie zajmować.
Ważne natomiast jest to, że rozkaz o konieczności organizowania podziemnej walki, który
wyszedł ze sztabu Rydza-Śmigłego, był tym samym rozkazem tak dla okupacji sowieckiej jak
i dla okupacji niemieckiej oraz że trafił do głównego ośrodka organizowanej konspiracji jakim
była Warszawa. Dla porządku trzeba też nadmienić o tworzonych spontanicznie najprzeróżniejszych organizacjach niepodległościowych, także oczywiście na Kresach, których żywot
był najczęściej bardzo krótki i niestety równie często tragiczny. Wkrótce miało się okazać, że
tragiczny los dosięgał również te dobrze zorganizowane, wojskowe organizacje. No, ale to
była wojna. Organizowanie Ruchu Oporu na Kresach pod okupacją sowiecką to temat na wyższego stopnia pracę naukową lub - w formie popularno-naukowej - na obszerną książkę.
Nie jesteśmy w stanie tego wszystkiego opisać na łamach naszego Biuletynu choćby na
wielowątkowość tego zagadnienia, gdzle gubią się nawet historycy. Odsyłamy do pracy
Jerzego Węgierskiego "Lwów pod okupacją sowiecką 1939-1941". Podamy jednakże
w zarysie kilka podstawowych ustaleń: w dniu wkroczenia Sowietów do Lwowa dowódca
powołanego w czasie obrony miasta Korpusu Ochotniczego do Specjalnych Zadań gen.
Marian Żegota-Januszajtis zaczął tworzyć w oparciu o ten Korpus organizację niepodległościową
o nazwie Polska Organizacja Walki Wolnościowej (POWW), która wzorce czerpała ze
słynnej Polskiej Organizacji Wojskowej (POW). Natomiast Korpus Ochotniczy stworzono już
7 września 1939 r. zakładając, że może dojść do walk w samym mieście a żołnierze Korpusu
mieli być niszczycielami nieprzyjacielskich czołgów. Wtedy myślano, że będą to czołgi
niemieckie. Miało się to odbywać
w ten sam sposób jak to czynili powstańcy w Warszawie
w 1944 r. z tą jednak różnicą, że lwowscy żołnierze mieli granaty i rusznice przeciw-pancerne
a nie tylko butelki z benzyną jak warszawscy powstańcy. Zastępcą gen. Januszajtisa został
mianowany gen. Mieczysław Boruta-Spiechowicz, który pojawił się we Lwowie zbiegłszy
z niewoli niemieckiej. Później został komendantem obszaru Lwów-Prowincja a obszar Lwów-Miasto
objął płk Władysław Żebrowski będący początkowo szefem sztabu organizacji. Kiedy
komendant powstałej w Warszawie Służby Zwycięstwu Polski gen Kazimierz Tokarzewski-Karaszewicz
pojawił się niespodziewanie w połowie października 1939r. we Lwowie w celu zorganizowania okręgowej SZP (w założeniu na województwa: lwowskie, stanisławowskie
i tarnopolskie) stwierdził, że lokalnie działa co najmniej kilkanaście organizacji niepodległościowych
a POWW gen. Januszajtisa uważa sle za sztab podległy bezpośrednio rządowi emigracyjnemu we Francji. Nie widział w tym nic złego, gdyż SZP również podlegała dowództwu
tworzącego się we Francji polskiego wojska a w założeniu wszystkie te organizacje miały
w końcu połączyć się w jedną ogólnopolską organizację niepodległościową, która stanie się
normalnym wojskiem z chwilą ofensywy Aliantów od zachodu. Niestety ofensywy nie było
(i miało nie być, o czym Polaków nie poinformowano) a do niekompletnego scalenia miało
dojść o wiele później. Wcześniej natomiast doszło do rozłamu i "przepychanek" kompetencyjnych, co zaowocowało później tym, że we Lwowie były dwa Zwiąiki Walki Zbrojnej ZWZ-
1 i ZWZ-2. Przewija się tu dość dziwna i niesympatyczna postać wysłannika z Warszawy
mjr Alfonsa Kioca "Niewiarowskiego". Niektórzy później okazywali się zdrajcami i nawet były
wyroki śmierci wydane przez Podziemie. Ale to dopiero miało nastąpić i jest to odrębny
temat. Nas interesuje teraz, jak doszło do Procesu Czternastu a w szerszym wymiarze atak
NKWD na ZWZ i polskie organizacje konspiracyjne w ogóle.
Jak wspomniano, we Lwowie powstało wiele organizacji niepodległościowych. Jedną
z nich była organizacja założona
przez płk Zdzisława Zajączkowskiego, por. Antoniego
Świerzbińskiego i rtrn Mikołaja Mironowicza licząca ok. 300 ludzi, przeważnie oficerów. Po połączeniu się z POWW gen. Januszajtisa powstała wspólna organizacja o nazwie Polska
Organizacja Wyzwolenia Ojczyzny (POWO) licząca ok. 1300 członków i całkowicie
podporządkowana rządowi emigracyjnemu, w styczniu 1940 r. przemianowana na ZWZ
(ściślej ZWZ- 1). Nastąpiło to jednak już po aresztowaniu
gen. Januszajtisa.
Niewątpliwie NKWD przystępując do rozprawy z niezbyt jeszcze skonsolidowanym,
polskim Podziemiem, było dobrze przygotowane i nie działało na ślepo. Sowieci musieli mieć więc
dobrze ulokowanych informatorów oraz "wyduszać' potrzebne im informacje z kolejno
wpadających w ich ręce aresztantów. Tu należywyraźnie zaznaczyć, że wiele spraw
jest
w sferze domysłów i dopóki nie otworzą się przed historykami rosyjskie archiwa (obecnie ukraińskie), nie można nikogo i niczego jednoznacznie osądzać i oceniać. Do tego trzeba
dodać, że wielu aresztowanych było straszliwie torturowanych,
a nikt nie jest w stanie
określić granic ludzkiej wytrzymałości. Jednakże akta procesowe sądzonych oficerów
w "Procesie Czternastu" nie zawierają dowodów, że któryś z podsądnych poszedł na
współpracę z NKWD, ale nie wszystkie dokumenty (zwłaszcza te ze śledztwa) udostępniono
a niektóre jakby celowo zdekompletowano. Oczywiście w pierwszym rzędzie ginęły protokoły
i zeznania o pieniądzach i kosztownościach zarekwirowanych w czasie aresztowania. W myśl
powyższego nie wolno oskarżać Marii Błażewskiej aresztowanej właścicielki mieszkania,
w którym był punkt kontaktowy, o wydanie
w ręce NKWD gen Januszajtisa, chociaż pewne
zdarzenia układają się w logiczny ciąg. Otóż w pierwszych miesiącach okupacji panowało
powszechne przekonanie, że Sowieci jako stojący niżej cywilizacyjnie są mniej groźni od Niemców
i łatwiej będzie ich przechytrzyć. Wniosek ten zapewne wynikał z niechlujnego
wyglądu sowieckiego wojska - karabiny
na sznurkach, oberwane szynele żołnierzy i pijani
oficerowie na ulicach to był częsty widok. Wszyscy więc byli przekonani, że ofensywa
Aliantów pokona Niemców a Rosja (ZSSR) pozbawiona potężnego sojusznika cofnie się
w swoje stepy. Doszło do tego, że nawet zaczęto ich lekceważyć. Np. wiele osób wiedziało,
że polscy oficerowie ubrani po cywilnemu przesiadują w kawiarni "Cafe de la Paix" (a NKWD
nie ?); albo gdy gen. Langner wiedząc o tym, że jest pod dozorem NKWD doprowadził do
spotkania z gen. Januszajtisem czy z kolei gen. Boruta-Spiechowlcz odwiedzający w szpitalu też będącego pod nadzorem Sowietów gen. Andersa, gdzie atrybutami nierozpoznawalności
miały być ciemne okulary i rozmowa w języku francuskim. Cierpiały na tym oczywiście zasady
konspiracji i to wszystko mogło się przyczynić do zapoczątkowania łańcucha aresztowań.
Szybko tez miało nadejść otrzeźwienie i realistyczne traktowanie okupacyjnej rzeczywistości
na podstawie niestety tragicznych doświadczeń, z których wynikało, że NKWD jest o wiele
bardziej operatywne i groźniejsze od Gestapo.
Były też niestety akty ewidentnej zdrady. Ale to odrębny temat.
23 października 1939 r. aresztowano wspomnianą wyżej właścicielkę lokalu kontaktowego Marię Błażewską wraz z będącą w ciąży córką również Marią i jej mężem Witoldem Kosińskim. 26 paźździernika aresztowano szefową łączniczek komendy POWW Mąrię Wierzyńską (bratowa znanego poety Kazimierza Wierzyńskiego), która była dyrektorką żeńskiego gimnazjum a już w nocy z 26 października na 27 aresztowano gen. Januszajtisa i wkrótce 10-osobową grupę łączniczek, z których sześć to uczennice Wierzyńskiej. Była to pierwsza taka zmasowana akcja NKWD już w miesiąc po wejściu Sowietów do Lwowa. Nie wiem czy któraś z wymienionych tu osób załamała się w śledztwie i "wsypała" następne. Można domniemywać, ale nie wolno stwierdzać dopóki nie będą na to dowody w udostępnionych archiwach. Aresztowanie gen. Januszajtisa było dla NKWD chyba tak ważne, że do Lwowa przyleciał jeden z zastępców Berii, osławiony gen. Sierow, który po paru dniach zabrał generała do głównej siedziby NKWD w Moskwie na Łubiance. Proces Wierzyńskiej i jej łączniczek odbył się w kwietniu 1940r. Łącznlczki skazano na łagry (wszystkie się uratowały i wyszły później z armią Andersa), ale niestety Wierzyńską skazanana karę śmierci. Nie wiadomo kiedy ją zamordowano. Ślad urywa się w Moskwie na Łubiance.
Po aresztowanym gen Januszajtisie POWW objął gen Boruta-Spiechowicz, ale czując
zagrożenie oddał dowództwo płk. Jerzemu Dobrowolskiemu a sam próbował przekroczvć
granicę węgierską. Niestety, został złapany; po różnych śledztwach trafił później do armii
Andersa. Można powiedzieć, że miał szczęścle, ale tu nasuwa się pewna refleksja. Niektórzy
(ale nie wszyscy) młodsi wiekiem generałowie jak właśnie Januszajtis, Borute-Splechowlcz, Anders, Langner, byli jednak w orbicie zainteresowań Sowietów, którzy widocznie mieli
wobec nich jakieś plany. Trzej pierwsi przeszli przez Łubiankę w Moskwie
i szczęśliwie
doczekali zmian wynikłych z napaści Niemiec na Rosję (Langnerowi udało się uciec przez
Rumunię do Francji). Natomiast starsi wiekiem generałowie jak Jędrzejewski, Dzierżanowski
byli likwidowani (mordowani) niedługo po aresztowaniu. Losów tych generałów nie
omawiamy w tym felietonie.
Sprawę hierarchii tworzonego we Lwowie Podziemla pozostawiam na osobny
artykuł. W styczniu 1940 r. gen. Sikorski przekształcił Służbę Zwycięstwu Polski w Związek
Walki Zbrojnej, do którego przystąpiły również pewne organizacje nie zrzeszone dotychczas
w SZP. Również lwowskie POWO, choć nie odbyło się to gładko i bez perturbacji i jak
wspomniano
z podziałem na ZWZ-1 i ZNZ-2. Nikt jednak nie wiedział, że NKWD doszło już
dość daleko w penetracji konspiracyjnego środowiska. Ta niewiedza wynikała między innymi
z podziałów jakie miały miejsce w lwowskiej konspiracji. A zagrożenie rosło z każdym dniem.
Początkowo Sowieci wyłuskiwali pojedynczych konspiratorów i to często wskutek ich
nieostrożności, szybko jednak przeszli do aresztowań grupowych. Początek został opisany
powyżej. Następną aresztowaną grupą byli członkowie ZWZ, który powstał z POWO, a miało
to miejsce w marcu i kwietniu 1940. Większość
z nich siedziała potem na ławie oskarżonych
w procesie "Czternastu". Zaczęło się banalnie od zatrzymania członka ZWZ, który w restauracji
po kilku głębszych zrywał portret Stalina. W niedługim potem czasie wpada kurier por.
Jerzy Kopczyński "Dowsa". To pierwszy z tytułowej czternastki (1). W śledztwie trzymał się
bardzo dzielnie ponad dwa miesiące. Zaczął zeznawać dopiero na konfrontacjach z innymi aresztowanvmt Niestety podzieli los pozostałych. Po nim
16 marca aresztowano por. Antoniego
Wierzbińskiego "Usa", szefa intendentury (2). W Wielki Piątek 22 marca wpadł jako
trzeci łącznik Adam Rodowit-Widawski "Adam" (3). Zaszedł do punktu kontaktowego u pani
Reginy Mossor nie wiedząc, że są tam już enkawudziści. Wpuszczono go, a na pytanie do
kogo przyszedł, odpowiedział, że do cioci. Gdy "ciocia" - pani Mossor powiedzlała, że go nie
zna, wyciągńął pistolet i odepchnąwszy stojącego w drzwiach tajniaka zaczął uciekać w dół
po schodach. Ze strzałów, które się za nim posypały jeden był celny raniąc go w nogę tak, że
nie mógł dalej uciekać. Ukrył się w piwnicy, ale znaleziono go tam po śladach krwi. Włączony
potem do omawianej przeż nas Czternastki. W kilku założonych po świętach wielkanocnych "kotłach" aresztowano jako czwartego 30 marca zastępcę komendanta
I Okręgu Lwów-Wschód
i jednocześnie członka Komisji Skarbowej ZWZ ppor. rez. inż. Zygmunta Chrząstowskiego "Płomieńczyka" (4) i tego samego dnia mjr Piotra Marciniaka "Emila" komendanta
prowincji (5). Dalej w kolejności zostali aresztowani:
• 2 kwietnia ks. Adam Bogdanowicz "Pies" członek Komisji Skarbowej oraz inż. Zygmunt
Łuczkiewicz "Koral" (zob.*) przedstawiciel Komitetu Społeczno-Politycznego(6-7);
• 4 kwietnia· ppłk Karol Dziekanowski "Karol" zastępca komendanta.Obszaru nr 3ZWZ(8);
• 9 kwietnia rtm. Mikołaj Mironowlcz "Żbik" szef Wydziału Propagandy i Prasy oraz kpt.
Antoni Berowski "Wit" komendat III Okręgu (9-10);
• 10 kwietnia mjr Antoni Roman Lewicki "Róg" szef sztabu Komendy Obszaru (11);
• 17 kwietnia ks. Jan Kisiel "Klon" Opieka Społeczna (12);
• 20 kwietnia ppłk Władysław Kotarski "Druh" (zob.*) komendant I Okręgu Lwów-Wschód,
następnie komendant Obszaru nr 3 ZWZ (13); .
• 20 czerwca pchor. Andrzej Pinińskl "Jacek" łączność z zagranicą. Było to jego drugie
aresztowanie. Pierwsze było zupełnie przypadkowe w Parku Stryjskim, gdzie siedział na
ławce. Doprowadzony do NKWD póty był bity, aż zgodził się
na współpracę. Wypuszczony, natychmiast zniszczył wszystko co mogło być podejrzane oraz ściągnął
z Brzuchowic swoją teściową (żona wyjechała już do Krakowa pod okupację niemiecką)
polecając, aby udała się pod wskazane adresy i ostrzegła innych działaczy z konspiracji,
co też uczyniła. W Studium Polski Podziemnej w Londynie przez długie lata figurował
mylny zapis, że gdy enkawudziści przyszli po niego aby go ponownie aresztować, bo nie
dawał żadnych dowodów współpracy, bronił się i został zastrzelony we własnym
mieszkaniu. Naprawdę został jednak aresztowany i skazany w Procesie Czternastu. (14)
Powyższą listę sporządziłem chronologicznie w kolejności aresztowań, ale lista, jaka
została sporządzona przezNKWD
i jaka towarzyszyła sprawie, aż do listy przeznaczonych do
rozstrzelania, miała nieco inną kolejność. Zawsze tę samą tak w śledztwie jak i w sądzie.
Terazto już nie ma żadnego znaczenia.
Tutaj należałoby zatrzymać się nieco nad postacią ppłk Władysława Kotarskiego "Druha". Powinna być bliską wszystkim Ostrożanom, gdyż jest to ten sam oficer, który w Ostrogu nad Horyniem służył w stopniu majora w tamtejszym 19 Pułku Ułanów. Zawierucha wojenna rzuciła go do Lwowa, gdzie po kapitulacji miasta współtworzył Podziemie. Gdy go aresztowano pełnił funkcję Komendanta Obszaru nr 3 ZWZ. W Ostrogu pozostawił żonę Apolonię i córeczkę Elżbietę Kotarskie zesłane w kwietniu 1940 r. do Kazachstanu jeszcze przed aresztowaniem Kotarskiego. Żona Apolonia nie przeżyła zsyłki natomiast córka Elżbieta mieszka obecnie w Warszawie i jej zawdzięczamv wydobycie z zapomnienia na światło dzienne sprawy Procesu Czternastu. To jej po latach, kiedy nastała Samostijna Ukraina pozwolono częściowo (i tylko częściowo bez prawa robienia notatek) mieć wgląd w akta śledztwa i rozprawy sądowej.
Do tej pory nie wiadomo, dlaczego z aresztowanych kilkuset osób w okresie jesień 1939 - wiosna 1940 pod zarzutem kontrrewolucyjnej i wrogiej wobec ZSSR działalności wyselekcjonowano do rozprawy sądowej tę właśnie grupę czternastu konspiracyjnych działaczy. Nie dołączono do nich nawet tych, którzy przechodzili wspólne śledztwo np. ks. Włodzimierza Cieńskiego, który przeżył i jemu należy zawdzięczać wiele relacji z tamtych wydarzeń. Ks. W. Cieński byt później kapelanem II Korpusu generała Andersa. Wszyscy aresztanci przeszli ciężkie śledztwa, niektórzy nawet bardzo ciężkie z torturowaniem włącznie. Najokrutniej był maltretowany Zygmunt Chrząstowski "Płomieńczyk", ale jak należy domniemywać, Sowieci chcieli od niego wydobyć informacje nie tylko organizacyjne, ale gdzie są ukryte pieniądze i kosztowności należące do ZWZ. Specjalistą od tego zagadnienia był enkawudzista J. Mojsejewicz Libenson (czysto rosyjskie nazwisko, prawda?), którego więźniowie uważali za największego sadystę. Potrafił godzinami sam znęcać się nad więźniem a zajmował się Ekonomiczną stroną prowadzonych śledztw nad polską konspiracją. Oto cytat z relacji ks. Cieńskiego spisany po dotarciu do armii Andersa: "...najwięcej znęcał się nade mną enkawudzista z czerwoną gwiazdą na piersiach i niełudzklej twarzy. Wśród cierpień i niezmiernego bólu widziałem ciągle czerwoną gwiazdę. Nie mogłem więcej zapamiętać - tylko ból i czerwoną gwiazdę enkawudzisty - czarny Żyd i czerwona gwiazda". Pozostali również przechodzili straszne cierpienia i tortury. Ks. Kisiel nie mógł chodzić po biciu pałką w stopy; ks. Bogdanowicza (też objęty śledztwem związanym z funduszem ZWZ dręczono torturą "dla mężczyzn", po której przez wiele dni nie można było nawet oddać moczu, co było dodatkową udręką. Tutaj luźna dygresja: temat skarbu lwowskiego ZWZ mimo swego tragizmu nadaje się na sensacyjną książkę, scenariusz filmu, itp. Może uda się napisać felieton czy choćby krótki artykuł na ten temat. Mimo tych tortur i trwającego wiele miesięcy śledztwa żaden z nich nie poszedł na współpracę z NKWD a zeznaniami nie obciążano innych. Wszystkich też objęło oskarżenie pod nazwą "likwidacja sztabu kontrrewolucyjnej organizacji Związku Walki Zbrojnej" zredagowane przez starszego sledowatlela NKWD Gudkowa, skierowane do Lwowskiego Sądu Obwodowego. Farsa rozprawy sądowej pod przewodnictwem sędziego A. Jurko (zapewne Ukrainiec) odbyła się w nocy z 19 na 20 listopada 1940r. w więzieniu na Zamarstynowskiej, gdzie aresztanci przechodzili śledztwo i gdzie trzymano ich jako podsądnych. Prokurator Nowicki (Ukrainiec) nie wysilał się z uzasadnieniami oskarżenia. Po prostu zażądał dla wszystkich najwyższego wymiaru kary, a ponieważ Adam Rodowit był niepełnoletni, dla niego 10 lat łagru o zaostrzonym rygorze. Adwokaci byli, ale ograniczyli się tylko w swoich wystąpieniach do próśb o nie zasądzanie najwyższego wymiaru kary. Następnie pozwolono wypowiedzieć się oskarżonym. Zacytujmy tutaj Elżbietę Kotarską: "Odnoszę wrażenie, że oskarżeni świadomie wydali wyrok na siebie. Musieli zdawać sobie sprawę, że skazują się na śmierć. Wszyscy przyznają z dumą, że są członkami konspiracyjnego Związku Walki Zbrojnej. Demonstrują w śledztwie swoją Patriotyczną anty sowiecką postawę". To oczywiście całkowicie przesądziło sprawę, ale znając sowieckie realia, sprawa ta i tak już była - przed jej rozpoczęciem - przesądzona. Rozprawę zamknięto 20 listopada 194Or. o godz. 2 W. nocy wyrokiem żądanym przez prokuratora. Adwokaci założyli apelację do wyższej instancji sądowniczej w Kijowie, ale jak należało się spodziewać bez pozytywnego rezultatu. Wszystkich czekała śmierć, gdyi nawet Adam Rodowit zesłany na Kołymę miał nie przeżyć.
Zastanawiające, że odpowiedź z kijowskiego sądu o odrzuceniu apelacji nie zawierała
nazwisk M. Mironowicza i ks. Bogdanowicza. Dziwny jest też dokument z 10 czerwca 1941 r.
zachowany w aktach sprawy, który jakoby jest dowodem wykonania wyroku. Jest to
powiadomienie naczelnika Specwydzlału NKWD w Moskwie tow. Sosnina o wykonaniu
wyroku przez rozstrzelanie w dniu 24 lutego 1941 r. (z dopisaną ręcznie godziną 23.30)
w więzieniu zamarstynowskim. Tu załączono następującą listę 13 nazwisk: .
1) Dziewanowski Karol, syn Teofila, lat 57;
2) Kotarski Władysław, syn Józefa, lat 44;*
3) Marciniak Piotr, syn Franciszka, lat 43;
4) Wierzblński Antoni, syn Józefa, lat 40;
5) Kisiei Jan; syn Jana, lat 29;
6) Lewicki Antoni, syn Jana, lat 41;
7) Chrzęstowski Zygmunt, syn Jana, lat 51;
8) Bogdanowicz Adam, syn Stanisława, lat 42;
9) Łuczkiewicz Zygmunt, syn Włodzimierza, lat 38;*
10) Mironowicz Mikołaj, syn Karola, lat 52;
11) Piniński Andrzej, syn Leona; lat 31;
12) Kopczyński Jerzy,syn Jana, lat 30;
13) Berowski Antoni, syn Jana, lat 35.
Dokument ten zastępuje dowód wykonania wyroku.
Najprawdopodobniej wszyscy z tej listy zostali pozbawieni życia pojedynczo "strzałem katyńskim" w tył głowy. Najprawdopodobniej też zwłoki ich zostały zakopane (bo przecież nie pochowane) na dziedzińcu więzienia zamarstynowskiego, jednakże dowodu na to nie ma. Gdy Nlęmcy wkroczyli do Lwowa i odkryto stosy trupów w lwowskich więzieniach, tych, których nie rozpoznano pochowano w zbiorowych mogiłach. Ale wtedy nikt nie rozkopywał więziennych dziedzińców. W pół wieku póżniej ekshumowano z wykopu na dziedzińcu dawnego więzienia przy ul. Zamarstynowskiej (obecnie mieści się tam szkoła ukraińskiej milicji) 73 szkielety, ale jak stwierdzono, wszystkie rzekomo należały do ofiar masakry dokonanej przez uciekających ze Lwowa enkawudzistów w nocy z 26 na 27 czerwca 1941 r. Dalszych poszukiwań strona ukra ińska nie przeprowadziła. Polskiemu konsulowi nie udało się uzyskać zgody na umieszczenie tablicy w jęz. polskim upamiętniającej polskie ofiary sowieckiego ludobójstwa w tym i tych z Procesu Czternastu. Możemy tylko wspominając ich głośno powiedzieć - Cześć ich Pamięcl.
* Ppłk Władysław Józef "Pniejma" Kotarski urodził
się 29 IX 1895 r. w Oleszycach koło Przemyśla.
Rodzice mieszkali w Goleszycach w woj. lwowskim. Ojciec
był właścicielem i dzierżawcą dóbr. Po jego śmierci matka
zamieszkała w Przemyślu.
Wykształcenie elementarne otrzymał
w domu, gimnazjum Jezuitów ukończył w Chyrowie
(matura w 1913 r.); potem zaliczył dwa semestry prawa na
Uniwersytecie Lwowskim. W 1915 r. wstąpił do Oficerskiej
Szkoły Kawalerii w Haliczu, wkrótce jednak był już w szkole
piechoty w Bruck a.d. Leithe, potem szkole jednorocznych
ochotników (kandydatów na oficerów) w 6 pułku ułanów. Już
w wolnej Polsce ukończył 7,5 miesięczny kurs doskonalenia
dla młodszych oficerów w Centrum Wyszkolenia Kawalerii
w Grudziądzu (kurs dowódców szwadronów). Znał języki:
rosyjski, ukraiński, niemiecki, francuski. Od 13 XI 1918 do
1920 r. był oficerem ordynansowym w Pełnomocnictwie
Wojskowym Państwa Polskiego w Wiedniu (do 20 VII 1920
r. w kierownictwie transportów wojskowych w Wiedniu
jako adiutant). Kampania wołyńska 1920: od 20 VII 20 r.
do końca w 7 bryg. 1 dyw. jazdy jako d-ca 4 szwadronu 9
Pułku Ułanów (p. uł.) Małopolskich w Żółkwi, Czortkowie
i Trembowli; od 1929 r. w CWK w Grudziądzu jako d-caszwadronu szkolnego dyonu szkoły podchor. rez. kawalerii. W kampanii wrześniowej zastępca d-cy 19 Pułku Ułanów
Wołyńskich z Ostroga nad Horyniem w Wołyńskiej Brygady Kawalerii Armii Łódź, który wsławił się walcząc pod Mokrą, Żerominem,
Wolą Cyrusową, Mińskiem Maz. i Rejowcem [źródło: "Ppłk Władysław Kotarski
- żołnierski los wołyńskiego ułana"
Tomasz Górecki]
* Łuczkiewicz Zygmunt. Inżynier-geodeta, ppor. rez. WP, asystent Politechniki Lwowskiej, reprezentant Stronnictwa Narodowego w Wydziale Społeczno-Politycznym. W czasie studiów członek Młodzieży Wszechpolskiej i korporacji akademickiej "Scythia"; w drugiej połowie lat 30. kierownik referatu propagandy w zarządzie powiatowym Stronnictwa Narodowego w Rzeszowie, w maju 1939 wybrany do rady miasta Rzeszowa z listy Katolicko-Narodowego Komitetu Wyborczego. Podczas okupacji podjął współpracę z ZWZ we Lwowie.[źródła: wikipedia]